D użo się mówi o tym, że platformy VOD (video on demand) świętowały największe sukcesy w tym czasie, do tego stopnia, że podobno mają być obciążone super nowoczesnym podatkiem. Nic dziwnego w tym, że Netflix zyskał nową klientelę. Każdy przecież potrzebował rozrywki, kiedy kina zamknięte, a w telewizji powtórki albo szkoła z TVP. Ja również dołączyłem do rzeszy fanów Netflixa i muszę przyznać, że wychodzi mi na dobre w aspekcie językowym. Jak wiecie, jestem zwolennikiem nauki języka połączonej z przyjemnościami i możliwość oglądania ulubionych seriali w oryginale, lub z włączonymi oryginalnymi napisami to niebywała gratka. Sam przy okazji podszlifowuję swój angielski.
To czego zwykła telewizja nie ma i na czym platformy VOD wygrywają, to z pewnością właśnie możliwość włączenia napisów w języku angielskim, przy jednoczesnym odczycie dialogów przez lektora w języku polskim. Często można wybrać nawet napisy z kilku dostępnych wersji językowych, więc jeśli ktoś uczy się innego języka niż angielski, to też znajdzie dla siebie przestrzeń do nauki. To świetny sposób na naukę angielskiego. Powiedziałbym, że to taka mała imersja językowa, bo na chwilę przenosisz się do anglojęzycznego świata i łapiesz zwroty z języka formalnego czy potocznego jak mrówki w lesie i to wraz z oryginalną wymową.
Ja osobiście połknąłem w tym czasie dwa sezony „Sex Education”, serialu o brytyjskich nastolatkach, które rozkręcają sex porady w swoim liceum. W „Sex Education” nigdy nie pada deszcz (o dziwo, bo akcja rozgrywa się w Wielkiej Brytanii) i nie ma nudy. Kostiumy i scenografia to feeria barw. Historie bohaterów mają zawsze głębszy sens, więc dla tych, którzy lubią wątki psychologiczne to będzie niebywała gratka. I nie, to nie jest serial tylko dla nastolatków, to serial dla wszystkich, a chyba przede wszystkim dla rodziców.
Kompletnym przeciwieństwem, gdyż tym razem wątek niemal geriatryczny, jest serial „Grace & Frankie” z niebywałymi aktorkami [thespians – słowo często używane w serialu] Jane Fondą oraz Lily Tomlin w rolach tytułowych. Panie po 80-tce pokazują, kto rządzi w świecie aktorskim. Serial jest przezabawny i naszpikowany codziennym i potocznym słownictwem. Dzięki niemu dowiedziałem się na przykład o istnieniu takiej rośliny jaką jest pochrzyn [yam]. You dig?! [Kumasz?!]
Niejako w formie wyróżnienia [honorable mention] wymienię jeszcze serial z Renee Zellwager „What/If” oraz świetny serial „Unbelievable” z Toni Collette. Wciągnąłem się też w serial „Mad Men”, który dopiero teraz mam okazję oglądać. W 4 odcinku serii 3 serialu jest nawet określenie nawiązujące do Polski – co prawda niestety z negatywnym wydźwiękiem. Jeden z bohaterów mianowicie pogardza nowatorską dyscypliną sportową, jai alai, przyrównując ją do „Polish handball”.
Jeśli zatem również nałogowo pochłaniacie Netflixa, dajcie sobie szansę na naukę angielskiego w gratisie. Włączajcie napisy w oryginale i szlifujcie swój angielski [polish your English]. Bo łączenie przyjemnego z pożytecznym daje podwójną satysfakcję. No i można czasem poszpanować w towarzystwie używając sophisticated vocabulary. Wiem, że to stara śpiewka [old chestnut], że oglądanie telewizji w oryginale stanowi świetne uzupełnienie nauki języka, ale czasem warto przypomnieć oczywistą oczywistość i być może kogoś zainspirować do pójścia naprzód. Powodzenia!